Choć już dawno zjedzony… to miłe wspomnienia pozostały. Zdjęcia na szczęście też. Dziś w międzyczasie, pomiędzy papierami, obiadem i jeszcze całą masą innych zajęć, znalazłam odrobinkę czasu, by skrobnąć słów parę w mojej wirtualnej pracowni :)…. która coraz częściej służy mi za pokój relaksu i odskocznię od codziennego zgiełku.
Przepis ten to w dużej mierze wieloletnie doświadczenia mojej Mamy połączone z pasją do kreowania :) Całość przygotowywałyśmy wspólnie. Jadała zaś cała rodzina : )
Składniki:
ciasto – spód
0,5 kostki zimnego masła
4 łyżki cukru pudru
2-3 łyżki kakao (gorzkie, np. DecoMorreno)
125 g mąki tortowej
1 – 2 łyżki kwaśnej śmietany
1 łyżeczka proszku do pieczenia
2 garści posiekanych orzechów włoskich
2 żółtka
szczypta soli
masa serowa
maliny – 3 garście – ok. 120-140 g; z kompotu/ syropu (np. Lidl takie oferował) lub mrożone (np. Selgross, Tesco)
Ciasto rozwałkowujemy i wykładamy do formy do pieczenia. Pieczemy 15 min. w temp. ok. 170 st. ( w elektrycznym piekłam góra-dół).
Masa sernikowa.
Miksujemy mikserem twaróg wraz z miodem. Dodajemy budyń. Potem dodajemy masło (masło najlepiej wyciągnąć wcześniej, aby zmiękło). Do powstałej masy dodajemy po kolei po jednym jajku. Za każdym razem porządnie miksując. Taką masę wylewamy na upieczony uprzednio kakaowo-orzechowy spód ciasta. Posypujemy malinami i wstawiamy do piekarnika. Przez pierwsze 20 min. pieczemy w temperaturze 180 stopni. Następnie ok. 55 min. w temp. niższej – 160 stopni.
Powiem tak. To ciasto nie tyle, że było zjedzone. Nie zawaham się użyć określenia, iż było pożarte!
Życzę wszystkim, aby i Wam od czasu do czasu udzieliła się „żarłoczna” atmosfera.
Skomentuj